16.02.2018

 Reminiscencje rajdu

 W piątek 9. lutego stawiliśmy sie w szkole mając uczestniczyć w rajdzie upamiętniającym walki partyzanckie na Przyslopie. Będąc w zastępstwie organizatora rajdu i opiekuna SKKT w naszej szkole, pana Jacka Dusika, czuliśmy się z księdzem jak dzieci we mgle. Taka bowiem na zewnątrz panowała aura. Wywiezieni autobusem w nieznane zaczęliśmy swoją przygodę od poszukiwań głównodowodzącego operacją, niejakiego Kamila. Jakież było nasze zdziwienie, gdy przy pierwszym domu natknęliśmy się na drogowskaz "Krupówki". Czyżbyśmy byli w Zakopanem? Brak sieci uniemożliwił kontakt z Panem dyrektorem.

    Na szczęście niebawem okazało się, gdzie mamy podążać i jako współorganizatorzy musimy tam znaleźć się jak najszybciej.
    Cóż, staraliśmy się, ale już na obrzeżu wioski, która jednak okazała się Obidzą, zatrzymał nas niemiecki patrol z karabinami. Jako organizatorzy formalnie nie byliśmy uczestnikami rajdu więc nie posiadaliśmy kenkarty - w okresie II wojny był to dokument potwierdzający tożsamość - na rajdzie karta pracy, a zarazem przepustka dalej. Na szczęście nienaganny niemiecki Ks. Staszka pozwolił nam - po zrobieniu tylko 7 i pół z dziesięciu nakazanych przysiadów - przejść dalej i już bez problemów przy dużym entuzjazmie owego udało nam się przegonić kilka wcześniejszych grup i wysforować się na początek stawki uczestników.
W pewnym momencie znaleźliśmy sie na rodzrożu w cichym zasypanym śniegiem przysiółku.
Niespodziewany ostrzał niemal rzucił nas na ziemię. Wpadliśmy w zasadzkę niemieckiego oddziału specjalnego, który miał nad nami przewagę, bo poruszał się na nartach - co z tego że drewnianych i z paskami zamiast zapięć!
Znowu negocjacje i tym razem udało sie nam przejść bez szwanku. W tym momencie zabrzęczał dzwonek powiadomień. Złapaliśmy zasięg. Poza setką nieodebranych połączeń ojciec dyrektor poinstruował nas w krótkim SMSie "Rany postrzałowe opatrywać na bieżąco". No teraz to już spodziewaliśmy się tylko czołgu a na górze nalotu bombowego. Czas na posiłek. Każdy wyjął to, co miał - pizzę, lody powerade....
    Na szczęście wyżej posterunki polskich partyzantów bez problemu przepuszczały nas dalej i niebawem dotarliśmy na Przysłop - gdzie, ku naszej uldze i radości, czekał gorący żurek. Dziewczyny zajęły się jego dystrybucją, a chłopcy uprzątnęli pomnik partyzantów. Ponieważ w rajdzie uczestniczyło 14 ekip w tym szkoły ze Szczawnicy, Krościenka, Tylmanowej, Ochotnicy, Obidzy, Jazowska, Kadczy spędziliśmy na górze trochę czasu, czekając na apel poległych i rozdanie nagród. W tym roku zwyciężyła szkola podstawowa nr 2 ze Szczawnicy.
    Zmarznięci wymyślaliśmy różne zabawy, z których najatrakcyjniejszą okazało się turlanie po śniegu.
Mniej atrakcyjne było potem stanie na apelu w mokrych ciuchach, ale za to bieg do Czardy okazał się bardzo szybki. Tam czekał na nas pan dyrektor, kwaśnica i gorąca herbata (kolejność pragnień odwrotna do tu podanej). Tam też odbyło się zakończenie rajdu i wręczenie pamiątkowych gadżetów. Wszystkim uczestnikom serdecznie dziękuję. Mam nadzieję, że bawiliście się tak fajnie jak my. Ja z księdzem już ciułamy, żeby za rok zaopatrzyć się choć w stylowy chlebak z epoki, chociaż nigdy nie dorównamy grupom rekonstrukcyjnym Błyskawica i Żandarmeria, które ten rajd dla nas przygotowały.
Zapraszamy za rok!

Anna Dudek

Fotorelacja.