30.09.2024

Relacja z wymiany międzynarodowej 

Dzień 1 /22.09.2024/

Razem z całą ekipą z wymiany wyruszyliśmy dzisiaj w wyczerpującą podróż. O 5 rano pożegnaliśmy się z domem i rodzicami jednak to chyba pożegnanie z kołdrą było tym najcięższym. Mimo to wszyscy szczęśliwie zapakowaliśmy się do busa i wyruszyliśmy. Wyposażeni w słuchawki, kocyki i poduszki bez problemu przejeżdżaliśmy kolejne kilometry. Po porannym przystanku na kawę i bułkę, dzielnie przemierzaliśmy Polskę. Rozmowom, śmiechom i chrapaniu nie było końca. Po wyczerpujących godzinach w fotelach w końcu dotarliśmy do granicy polsko-niemieckiej. Wbrew naszym obawom i oczekiwaniom nie musieliśmy zatrzymywać się na kontrolę i tracić godzin w kolejkach. Przejechaliśmy bez problemu przez kolejne kilometry autostrady. W końcu zatrzymaliśmy się na parkingu, aby zdobyć chwile wytchnienia. Radość z wyprostowania nóg była tak obezwładniająca, że zostawiliśmy jeden z telefonów na parkingu. Na szczęście słodka i miła starsza Pani znalazła zgubę i pomogła nam ją odzyskać. Po tym incydencie reszta podróży minęła bez większych przeszkód. Po długiej jeździe w końcu dotarliśmy do naszego celu- gimnazjum w Meiningen. Jest to szkoła duża i imponująca, która mimo swojej wielkości przyjęła nas bardzo ciepło. Przywitani poczęstunkiem i miłymi słowami poznaliśmy plan na tydzień i wyruszyliśmy do domów naszych rodzin goszczących. Wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni z podróży i tego jak niemieckie rodziny nas przyjęły. Nie możemy się doczekać co będzie dalej.

Dzień 2 /23.09.2024/

Dzisiaj, razem z całą ekipą, rozpoczęliśmy dzień najlepiej, jak tylko się da - w fabryce czekolady. Podekscytowani wyruszyliśmy, autobusem do Schmalkalden, aby zobaczyć fabrykę czekolady Vibo. Szczęśliwi i zniecierpliwieni weszliśmy do budynku wypełnionego słodkościami. Na wejściu przywitała nas przemiła pani przewodnik, która opowiedziała nam o procesie tworzenia czekolady. Wszyscy ubraliśmy profesjonalne fartuchy i czepki i z jej pomocą zaczęliśmy „produkcję” naszych tabliczek czekolady. Rozpoczęliśmy od napełnienia specjalnych foliowych woreczków płynną czekoladą i „narysowania” nią podstawowych kształtów, aż do kreatywnego szaleństwa; tworzyliśmy własne wersje tabliczek i ozdabialiśmy je przeróżnymi wzorami. Niektórzy, jako pasjonaci maszyn, wykonali czołgi, helikoptery, czy auta, niektórzy wybrali bardziej spokojne opcje i dekorowali serduszka czy koniczynki. Jednak nieważne, jaki wzór każdy z nas wybrał, wszyscy świetnie się bawiliśmy. Z torebkami pełnymi czekolady i z uśmiechami na twarzy, usiedliśmy przy obiedzie i zajadając się pizzą rozmawialiśmy z naszymi przyjaciółmi z Niemiec. Z wypełnionymi czekoladą i nie tylko żołądkami, wyruszyliśmy w podróż powrotną do Meiningen. Gdy tam dotarliśmy, wszyscy westchnęliśmy z zachwytu. Rynek w Meiningen jest piękny, a stare niemieckie budynki zdecydowanie różnią się od tych, które widzimy na rynkach polskich miast. Gdy już otrząsnęliśmy się z szoku, dostaliśmy zadanie. Gra terenowa w Meiningen - to dopiero był challenge! Mieliśmy za zadanie chodzić po mieście, wyszukiwać i fotografować wybrane miejsca. Jednak najtrudniejszym wyzwaniem okazała się misja poboczna - musieliśmy wymienić kolorową pisankę na cokolwiek. Problem był w tym, że należało wymieniać się z losowymi osobami. Tak więc każdy z nas rozpoczął szukanie chętnych do wymiany - w sklepach, piekarniach, na ulicy. O dziwo, wszystkim się udało i każdy zamienił swoje rzeczy kilka razy. Niektórzy zdobyli plakat, zabawkę, jednak najbardziej szaloną była grupa, która wymieniła długopis na drukarkę! Gdy uczniowie wyłożyli ją na stół, wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że wygrali oni poszukiwania. W ten sposób zakończyliśmy nasze zajęcia i niektórzy niestety musieli wracać do domów. Jednak ci, którzy zostali, wybrali się na małą wędrówkę. Niemieccy uczniowie pomogli nam z nawigowaniem przez sklepy i miasto. Każdy kupił jakąś pamiątkę. Gdy wszyscy byli usatysfakcjonowani, część grupy poszła do parku, gdzie wspólnie obserwowali kaczki, łabędzie i grali w najbardziej uniwersalną i międzynarodową grę - UNO. Każdy z nas zakończył dzień z uśmiechem na twarzy i kilkoma plamami z czekolady. Myślę, że można zaliczyć go, jako dzień udany.

Dzień 3 /24.09.2024/

Dzisiejszy dzień wypełniony był zabawą. Rano wyruszyliśmy z Meiningen do miasteczka Zella-Mehlis. Po długiej podróży autobusem w końcu dotarliśmy prawie pod same drzwi muzeum Explorata. Gdy weszliśmy do budynku, mogliśmy poczuć się jak w naszym polskim Centrum Kopernika. Z dziecięca ekscytacją rozpoczęliśmy zabawę z różnymi eksperymentami. Obserwowaliśmy nietypowe, fizyczne zjawiska i testowaliśmy przeróżne urządzenia. Muzeum Explorata tak nas wciągnęło, że nawet nie wiedzieliśmy, kiedy przyszła pora na na jedzenie. Dzisiejsza restauracja wprowadziła nas w klimaty dalekiej Azji. Przepyszny ryż, makaron i kurczak naładowały nas pozytywną energią. Jednak najlepszą częścią restauracji był właściciel- przemiły Pan, z którym niektórzy z nas zrobili sobie kilka zdjęć. Najedzeni do syta, wyruszyliśmy w dalszą drogę. Tym razem naszym celem były kręgle w miasteczku Rohr. Z niecierpliwością założyliśmy buty do gry i rozpoczęliśmy rywalizację. Początkowo większość kul lądowała w rynnie. Jednak z czasem szło nam coraz lepiej! Wspólną zabawę zakończyliśmy rozgrywką międzynarodową- Polska- Niemcy. Poczuliśmy ducha patriotyzmu (niektórzy zaznaczyli to śpiewając polskie pieśni) i rozpoczęliśmy grę. W tym momencie nawet ci, którzy nie trafiali wcześniej, zdobywali po 9 punktów, a rozgrywka ostatczenie zakończyła się zwycięstwem polskiej drużyny! Mimo rywalizacji, wszyscy świetnie się bawiliśmy i zostanie nam to długo w pamięci. Jutro kolejne przygody. 

Dzień 4 /25.09.2024/

Główną atrakcją dzisiejszego dnia był spływ kajakowy rzeką Werra. Gdy dotarliśmy na miejsce, naszym oczom ukazała się piękna, jednak spokojna rzeka. Zahartowani przez nasz wartki Dunajec, z ekscytacją i pewnością siebie wsiedliśmy do przygotowanych wcześniej kajaków. Na początku nauka sterowania trzyosobowym kajakiem nie była prosta, ale po kilku zderzeniach z krzakami i kręceniu się w kółko, zrozumieliśmy, na czym to polega i jak sobie z tym poradzić. Spływ mijał nam spokojnie, mimo bliskich spotkań z kamieniami i drzewami. Niektórzy musieli się zmoczyć, żeby popchnąć swój kajak, jednak szczególnie takim sytuacjom towarzyszył głośny śmiech. Wymęczeni prawie godzinnym spływem, w końcu dotarliśmy do miejsca na przerwę. Piknik, zorganizowany przez nauczycieli i rodziców, był czymś, czego wszyscy potrzebowaliśmy. Przepyszne smakołyki zostały od razu pożarte z wielką chęcią, a miejsce pikniku stało się kolejną, świetną okazją do rozmów. Po zapełnieniu naszych brzuchów, kontynuowaliśmy spływ. Po ok. 30 minutach dotarliśmy do mety, gdzie wszyscy pomogliśmy oczyścić kajaki z liści i wody. Wróciliśmy do Meiningen i pożegnaliśmy nauczycieli. Zintegrowani po spływie postanowiliśmy pójść do kawiarni i porozmawiać. Tak więc wszyscy usiedliśmy przy Heiße Schokolade i, zajmując połowę małej kawiarenki (i zabierając większość krzeseł) rozpoczęliśmy rozmowy, żarty i naszą ukochaną grę w UNO. Z każdym dniem coraz bardziej się zaprzyjaźniamy i chyba coraz ciężej będzie się rozstać w sobotę.

Dzień 5 /26.09.2024/

Dzisiaj rozpoczęliśmy dzień w pociągu z Meiningen do Erfurtu. Podróż była wręcz zbyt przyjemna, ponieważ większość uczniów lekko przysypiała. Jednak po wyjściu z pociągu, od razy zostaliśmy obudzeni przez zimną i deszczową pogodę. Mimo lekkich utrudnień, bez problemu wsiedliśmy do tramwaju w Erfurcie i wyruszyliśmy w podróż do stacji telewizyjnej MDR. Z zachwytem i szokiem poznawaliśmy tajniki nagrywania programów live. Poznaliśmy jak wygląda telewizja od zaplecza i ile sprzętu i ludzi potrzeba żeby wyprodukować niecałą godzinę wiadomości. Zobaczyliśmy również scenerię niemieckiego programu dla dzieci i z przyjemnością patrzyliśmy, jak nasi przyjaciele z Niemiec wzdychają z nostalgią i zachwytem do różnych postaci z bajek. Gdy zakończyliśmy zwiedzanie stacji, od razu udaliśmy się do ogrodu Egapark. Mogliśmy zobaczyć tam piękne rośliny i zwierzęta, jednak najlepiej bawiliśmy się na wystawie pustynno- tropikalnej w środku. Z zachwytem oglądaliśmy surykatki i piękne motyle. Na uwagę zasługiwały również piękne kompozycje z dyni, przedstawiające znane postacie z bajek. Zjedliśmy szybki posiłek i oczywiście nie ominęliśmy ani jednej atrakcji na placu zabaw. Szczęśliwi i pełni energii powróciliśmy do centrum miasta i tam mieliśmy dużo czasu wolnego. Niektórzy spożytkowali go na shoppingu, niektórzy popijając Heiße Schokolade a część z nas rozpoczęła zwiedzanie pięknych neogotyckich budynków. Każdy z nas dzisiaj wrócił z wieloma pamiątkami i uśmiechami na twarzy. Myślę że coraz bardziej zaprzyjaźniamy się z naszymi niemieckimi koleżankami i kolegami, a rozstanie będzie coraz bardziej trudne.

Dzień 6 /27.09.2024/

Dzisiaj spędziliśmy poranek w gimnazjum naszych przyjaciół z Niemiec. Od rana kleiliśmy prezentacje i próbowaliśmy stworzyć piękne podsumowanie każdego dnia. W przerwie udaliśmy się do hinduskiej restauracji na pizzę, ta była jednak całkiem europejska. Po posiłku poszliśmy spacerkiem do teatru, który jest jednym z najstarszych w Europie i poznaliśmy, jak wygląda praca w teatrze od kulis (backstage, kostiumy, rekwizyty, charakteryzacja aktorów, zapadnie w scenie itp.) Późnym popołudniem wróciliśmy do szkoły, gdzie czekali na nas rodzice z pysznym poczęstunkiem . Ale zanim rozpoczęliśmy ucztę, zaprezentowaliśmy rodzicom nasze prezentacje. A potem z ekscytacją rozpoczęliśmy malowanie i podpisywanie pamiątkowych koszulek. Dzień zakończyliśmy naszymi polsko- niemieckimi tańcami.

Dzień 7/8 /28.09.2024/

Wszyscy obudziliśmy się rano ze słodko-gorzkim uczuciem. Byliśmy podekscytowani dniem z rodziną goszczącą, jednak z tyłu głowy czaiła się myśl, że za niedługo to wszystko się skończy i wrócimy do domu. Dzień spędzony z rodziną był pelen wrażeń i okazji do poznania się jeszcze lepiej. Na długo pozostanie w naszej pamięci. Niestety, najmniej wyczekiwany moment wymiany w końcu nastąpił- musieliśmy się pożegnać. Łzom, ale i śmiechom nie było końca, gdy przytulaliśmy się aż do pęknięcia żeber i wspominaliśmy śmieszne momenty. Załzawieni i już stęsknieni, wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy w drogę. Na początku jazda autobusem była cicha, ponieważ każdy jeszcze przeżywał pożegnanie. Jednak potem każdy z nas się rozkręcił i znowu w cichym autobusie nastał gwar i śmiechy. Zmęczeni, ale zadowoleni, wysiedliśmy, na dobrze nam znanym rynku i wróciliśmy do domów i stęsknionych rodziców.

Fotorelacja