22.10.2017

Wiedeńskie reminiscencje...

    Jeśli chcesz dowiedzieć się, co to znaczy: wsiąść do tramwaju nr 71, co to są Paradeiser, i dlaczego nie wolno do kelnera w Cafe Central zawołać: Kellner!, musisz koniecznie pojechać do Wiednia! 

    Na te i inne pytania znalazłam odpowiedzi podczas mojego pobytu na kursie metodycznym dla nauczycieli języka niemieckiego, który odbywał się w wiedeńskiej szkole językowej ActiLingua. Jako kolejna uczestniczka Projektu POWER SE, który realizujemy w naszym Liceum od 2016 roku, miałam możliwość nie tylko uczestniczenia w zajęciach, ale także poznania Wiednia oraz życia jego mieszkańców.
Podczas dwutygodniowego pobytu uczestniczyłam w codziennych zajęciach wspólnie z nauczycielkami z Danii, Norwegii, Węgier i Polski. Popołudnia i wieczory spędzałyśmy na poznawaniu historii miasta i kraju, jego mieszkańców oraz zwyczajów i tradycji.
    Wbrew moim wyobrażeniom okazało się, że Austriacy, to bardzo konserwatywny naród, a Wiedeńczycy wciąż z rozrzewnieniem wspominają czasy Franciszka Józefa… Duch Sisi unosi się nad miastem i ciężko znaleźć miejsce, które nie byłoby w jakiś sposób związane z jego cesarską przeszłością.
    Wydawało się, że dwa tygodnie, to bardzo dużo czasu, by poznać Wiedeń wzdłuż i wszerz, jednak udało mi się zwiedzić zaledwie cząstkę ważnych dla tego miasta obiektów.
Najważniejszą jednak sprawą była możliwość uczestniczenia w prawdziwym życiu, które dalece odbiega od wyreżyserowanych scenek dialogowych w podręcznikach do języka niemieckiego. Obsługa różnego typu automatów, wizyta w kinie, operze, restauracji, zakupy w sklepie, poruszanie się metrem, tramwajem, kolejką, okazało się niezłym wyzwaniem dla kogoś, kto większość dni w roku spędza na trasie Szczawnica - Krościenko Liceum i z powrotem…
    Na szczęście udało mi się nie zgubić w wielkim mieście a kurs ukończyć z certyfikatem. Przy okazji zwiedziłam niezliczoną liczbę muzeów, wystaw i obiektów, których piękno zapiera dech w piersiach, i do których ma się ochotę wracać nieustannie.
W Wiedniu przypomniałam sobie smak Sturmu - młodego wina, które w październiku staje się niemal obowiązkowym codziennym napojem Wiedeńczyków, Wiener Schnitzel zastępował mi naszego schabowego, a Sacher Torte tradycyjny szarlotkowy, restauracyjny, polski deser. A do tego wszystkiego dochodził codzienny melanż. Tylko nie myślcie, że chodziło o zabawę. Wiedeński Melange, (czytaj - melanż), to najbardziej powszechny rodzaj kawy pitej przez Wiedeńczyków. Zresztą Austria, to kraj europejski, w którym można delektować się chyba największą ilością różnorodnie serwowanej kawy. Pobyt w kawiarni Wiedeńczycy traktują, jak pobyt w domu, toteż wiedeńskie kawiarnie mają bardzo ciepły wystrój i często nazywają się Kaffeehaus, czyli dom kawy… Jeśli już jesteśmy przy tym temacie, to należy dodać, że Wiedeńczycy uwielbiają przesiadywać w restauracjach. Do późnych godzin nocnych są one pełne ludzi, a na jednej ulicy potrafi być kilka, czasami kilkanaście lokali. W drugiej połowie października, zgodnie z tradycję, wiedeńskie restauracje serwuję gęsinę, prześcigając się w pomysłach na jej przyrządzanie.
    Pobyt za granicą, to najlepsza szkoła języka. Jeśli byłoby to możliwe, chętnie zabrałabym wszystkich moich uczniów do takiej szkoły językowej. Myślę, że wtedy niemiecki nie byłby taki nudny…

Elżbieta Wójcik, koordynator Projektu Power SE

Fotorelacja.