20.05.2015

Profesor Jadwiga (Urszula) Grabowska we wspomnieniach swoich uczniów i przyjaciół

[…] Autorytet Pani Profesor Jadwigi:

- oszczędnie i precyzyjnie formułowane wypowiedzi znamionujące uporządkowany i zdyscyplinowany umysł

- pełen taktu i kultury dystans oraz spokojna pewność zachowania w obliczu dwudziestu kilku młodych gniewnych podczas lekcji

-stonowany sposób wyrażania pochwały i dezaprobaty,

- spokój i niezmącony pokój serca i umysłu, który, pewność i opanowanie, takt i kultura, aura zakotwiczenia w stałym gruncie- wszystko, co znamionuje człowieka dojrzałego

- wszystko, co znamionuje człowieka, który głęboko doświadczył prawdy miłoszowej konstatacji, iż "jest taka cierpienia granica, za którą się uśmiech spokojny zaczyna"…

- wszystko, to, co generuje poczucie bezpieczeństwa- istnienia pewnego punktu oparcia- wszystko to, czego podświadomie poszukuje nastoletni człowiek- choćby werbalizował oczekiwania odmienne… -

[…] I, wreszcie: dwa stwierdzenia autorskie Pani Profesor: "Nie na nic gorszego, niż inżynier nie czytający niczego poza instrukcją obsługi urządzenia oraz: "sformułuj zdanie".

- "Sformułuj zdanie"- to przecież polecenie ułożenia szczegółowych wyników opisywania rzeczy za pomocą odpowiednich słów- w spójną, logiczną całość- w postać światopoglądu

- to wezwanie do samodzielnego, odpowiedzialnego myślenia i działania w kategoriach prawdy, w zgodzie z wymogami naszej godności.

Zakończyła trwającą 76 lat niezwykłą wyprawę do… wnętrza Nieba.

Dzięki składamy Panu Bogu naszemu, iż szlak wędrówki Pani Profesor łączył się ze szlakami naszych życiowych podróży na cztery bezcenne lata licealnego poszukiwania prawdy o sobie i świecie, budowania własnej osobowości na drodze do celu ostatecznego.

Fragmenty homilii wygłoszonej na mszy św. pogrzebowej 16.05.2015 przez ks. Jacka Słowika

Zdjęcia z pogrzebu prof. Jadwigi (Urszuli) Grabowskiej.

Do autobusu PKS, którym wracałam z odwiedzin syna Jacka w szpitalu w Krakowie, wsiadła młodziutka, drobna szatynka w czerwonym płaszczyku. Miała włosy zaplecione w warkocz, niewielki bagaż zapakowany w plecaku.

To była Ona.

O miejscu pracy w LO w Krościenku dowiedziała się z "Głosu Nauczycielskiego". Pomogłam Jej trafić do internatu na Jarku, gdzie zamieszkała. Wciąż mam przed oczyma to pierwsze, niespodziewane z Nią spotkanie.

Przysłania je znamienny obraz drugi – pożegnanie przed ostatnim wyjazdem do Lublina. Uściskom nie było końca, pociekły łzy. Ula jechała tam bez entuzjazmu, wyłącznie z poczucia lojalności względem rodziny. Z werandy wróciła jeszcze raz, aby mnie objąć, jak się okazało, po raz ostatni.

Dwa ważne momenty w życiu Urszuli przypadły mi w udziale – powitanie w Krościenku i pożegnanie z Krościenkiem.

Nie przyjdziesz już do Marysi w żadną z niedziel. Będzie mi Ciebie bardzo brakowało. Żegnaj, Urszulko!

Maria Burnóg

Urszula Grabowska – kojarzy mi się z postacią skromnie ubranej, wyciszonej, poruszającej się wolno, stale zamyślonej osoby.

Ona funkcjonowała poza hałaśliwym światem. Nie podlegała modom.

Spełniała się w pracy nauczycielskiej . Każda lekcja była dla Niej jednakowo ważna. Mimo wielu lat doświadczeń, do zajęć szkolnych skrupulatnie się przygotowywała, jak stażystka.

O siebie i swoje zdrowie nie dbała. Nieodłącznym atrybutem, jaki towarzyszył Uli przy lekturze czy poprawie prac uczniowskich, były papieros i czarna jak smoła herbata.

Mimo wielu trudności życiowych Ula nie oczekiwała wsparcia od innych, sama będąc w stałej gotowości do jej udzielania.

Pewnie myślała podobnie jak większość z nas – odchodzą inni, nas to jeszcze nie dotyczy, przecież ciągle żyjemy.

Niestety, droga Pani Profesor, tym razem powołano Ciebie. Uważam, ze przedwcześnie. Nie marnuj tam czasu. Recytuj w Niebie najpiękniejsze poetyckie strofy i… czekaj nas. Do zobaczenia!

Czesława Wójcik

Mam w domowej bibliotece szczególnie bliskie mi książki. To okolicznościowe prezenty z dedykacjami od Urszuli. I książki, i dedykacje tworzą kronikę naszej znajomości. Starannie dobierane do moich upodobań i potrzeb pokazują zmianę naszych relacji: od sympatii okazywanej przez nauczycielkę uczennicy, wsparcie dla początkującej w zawodzie koleżanki, po wspaniałomyślnie ofiarowaną przyjaźń.

Wracam dzisiaj do tych serdecznych słów wpisanych odręcznie na pierwszych stronach zbiorów poezji, biografii literackich i albumów. Jest wśród nich dar niezwykły. Pochwała, na wyrost oceniająca moje starania, otwiera tomik wierszy Janusza Sokołowskiego. Został wydany własnym sumptem i staraniem przez Urszulę , która w ten sposób chciała "ocalić od zapomnienia" ułamek twórczości swojego utalentowanego brata.

Ten zbiór moich książek jest już zamknięty. Nie przybędzie żaden egzemplarz, ani żadna dedykacja. Ale mogę do nich wracać. A czytane z dystansem i jako dopełniona całość odkrywają nowe walory. Na przykład kod osobistego porozumienia, który powstał dzięki przywołaniu znanych nam obu kontekstów językowych, utworów i niepospolitej urody fraz. Jak choćby ta, która dzisiaj brzmi jak epitafium poświęcone Zmarłej.

" I było tak, jakbym widział ją pierwszy raz, w trzech planach; konkretu, iluzji, wyobraźni - w sarnach, w danielach i w jeleniach."

Danuta Salamon

Obozy harcerskie. Wakacje, swoboda, młodość… Różne pomysły przychodziły nam do głowy. Nigdy na nas nie krzyczała, nie moralizowała, nie ględziła, a przecież zawsze osiągała to, co chciała. Nam po prostu nie wypadało Jej zawieść.

To jest właśnie autorytet!

Była osobą uroczo roztargnioną. Zdarzyło się, że przyszła do szkoły w dwóch różnych butach, z czego tylko jeden był na obcasie…

Innym razem zrugała nas, że nikt jej nie powiedział, iż cały dzień chodzi po szkole z broszką… na plecach. Takich historii było wiele.

Jedyną Jej słabością były papierosy. Mimo zakazu lekarzy i próśb przyjaciół, paliła dużo i namiętnie. Dlatego wprawiła mnie w osłupienie, kiedy pewnego razu poprosiła, abym zabrała do szkoły Jej pięknego, ogromnego fikusa, gdyż wysłuchała w telewizji, że… fikus w mieszkaniu bardzo szkodzi zdrowiu!

Zofia Krępa

… o ludziach mówiła tylko dobrze. W każdym człowieku potrafiła doszukać się dobra. Nigdy się nie dziwiła, zawsze rozumiała i usprawiedliwiała, szanowała każdego…

… nasza przyjaźń zaczęła się w stanie wojennym. Przyszła i tak po prostu zapytała: Jak pomóc? Pomagała przez cały okres stanu wojennego, przechowywała dokumenty, niezależne wydawnictwa i wspierała. Po latach, odbierając dokumenty, bardzo Jej dziękowaliśmy i chwaliliśmy za odwagę – była bardzo zdziwiona i zażenowana…

Zaszczytem dla całej naszej rodziny było to, że obdarzyłaś nas swoją przyjaźnią. Dziękujemy, że byłaś – do zobaczenia w Twoich ukochanych Niemcach albo w Krościenku.

Małgorzata i Ryszard Postawkowie

To, jakim człowiekiem jestem w znakomitej części zawdzięczam Urszuli. Miała ogromny wpływ na kształtowanie mojej osoby. Wiele razy Jej to powiedziałam, że jest moim mentorem, wiele razy powiedziałam, że Ją kocham. Najważniejsze, że zdążyłam Jej to powiedzieć.

Z potrzeby serca robiłam dla Niej stroiki świąteczne i składałam życzenia z okazji Dnia Nauczyciela… przez 30 lat. Z życzeniami nadal będę chodzić, tylko pod inny adres.

Barbara Kalata